Jak być twardym graczem? List byłego ministra to autokrzywda

Miłosz Wojtyna31 sierpnia 2023

Tematy poważne załatwia się poważnie: albo szabelką, albo listownie. 

Są też co prawda inne sposoby ogarniania świata, ale wszystkie jakby mniej sienkiewiczowskie. A twardym graczom nie przystoi przecież spuszczać z tonu – nawet w korespondencji. Więc trudno. Jak trzeba, to trzeba: pisząc, ćwiczymy się w przepychankach.

Ten list o tutaj zrobił niezłą karierę w internetach właśnie dlatego, że autor pisze, jakby nie Niedzielskim był, a Wołodyjowskim. W liście do udziałowców Pfizera były już pan minister – albo jego rzecznik lub tłumacz – grają twardo, choć szabelka zdaje się nieco tępa, a cięcia – nieskoordynowane. Przeanalizujmy sobie tę słowną szermierkę, próbując zrozumieć styl wypowiedzi.

Tadeusz Łomnicki w kadrze z filmu “Pan Wołodyjowski”, 1969, reż. Jerzy Hoffman

Na początek przyczynek do niepokoju: data na górze listu. Drobna pisarska pomyłka, która świadczy nie tyle o zagubieniu w czasie, ile o tym, że ktoś pisał w pośpiechu. Widzicie, znów to samo! Piszemy o pośpiechu jako źródle cierpień – a tu kolejny przykład.

Potem rzecz rzadka: minister oznajmia, że to list otwarty. Ktoś dobrze obeznany z dyplomatycznym charakterem takich biznesowych relacji mógłby zapytać: „Ale jak to? Negocjacje na Twitterze?”. I wtedy ktoś dobrze obeznany z Polską odpowiedziałby pytaniem: „Czego nie rozumiesz?”.

Dalej mamy racjonalny wywód historyczny, mający zapewne dowodzić, że polskie ministerstwo nie przespało trzech lat pandemii. To jest taki wstęp złożony z oczywistości, które – chociaż oczywiste – uchodzą autorowi na sucho – i nawet brzmią jak oficjalny wyraz wdzięczności dla tych, którzy w walkę z pandemią się zaangażowali. Fajnie! Tak fajnie, że nawet typograficzny zboczeniec taki jak ja nie obraża się szczególnie na zbędne spacje. Bo konwencja racjonalnej przedmowy jest silnie umocowana w korespondencyjnych zwyczajach.

W drugim akapicie jest bardzo ciekawie: wdzięczność wobec Pfizera wyrażona zostaje otwarcie i dosadnie. Czytelnik może poczuć, że wysiłek firmy nie pozostał niezauważony. Znów fajnie! Jest tylko jedno „ale”. Albo kilka.

„However, profit in business should also have its limits”. To chyba słuszna uwaga, prawda? Zwłaszcza w komunikacji z koncernem farmaceutycznym. Ale dla czytelnika tej wiadomości to zdanie to pierwszy sygnał, że pan Niedzielski nie przyszedł dziękować – ani też domagać się zmian w kapitalistycznym porządku redystrybucji zasobów. 

Pan minister spieszy przypomnieć, że Polska to kraj dumny.  

Nie na tyle dumny, by minister pisał słowo „Polish” poprawnie, czyli wielką literą – ale dumny, bardzo dumny.

Również dlatego, że tak sprawnie pomaga Ukraińcom i Ukrainie.

Pierwszy akapit na drugiej stronie pokazuje wyraźnie, że w staraniach o wywód racjonalny i mocny autorowi brakuje już inwencji i skupienia. Składnia w trzecim zdaniu jest niepoprawna, a lektura boli („There was an unprecedented in the modern world scale of mobilization of support for people fleeing the war”). Jest też zdanie bez kropki. Trochę niechlujnie – ale co tam, przecież szabelka tnie do kości.

Cięcie widać w kolejnym akapicie. „Despite the stabilized epidemic situation in European Union countries, Pfizer is still planning to deliver hundreds of millions of vaccines to Europe. [podwójna spacja] This is utterly pointless…”. A więc wszystko jasne: ten list to nie pochwała, tylko skarga. A może apel do sumienia udziałowców Pfizera? (Nie, na pewno nie! To byłaby naiwność nieznana twardym graczom!).

Cudze sumienie to słaby rozmówca! 

Dalej jest gorzka pigułka: „I am sorry to conclude that the company which we all considered for a long time as a part of the solution to healthcare challenges is now becoming a part of the problem”. Perswazja bazująca na deklaracji rozżalenia? To chyba nigdy nie działa. Tak nie grają twardzi gracze.

A przecież ten poważny list to wołanie o pomoc kogoś, kto znajduje się w kłopotliwym położeniu. Można by to streścić tak: „Nie mamy kasy, odpuśćcie nam realizację umowy, którą podpisaliśmy. Nie umieliśmy przewidzieć, ile szczepionek będzie trzeba kupić. Przecież pandemia to nowość, pomyliliśmy się albo nie czytaliśmy umowy. Ale to wy jesteście problemem, a nie my i nasze kompetencje”. 

Jak napisać to lepiej? Można na kilka sposobów:

1. Zaproponować coś, co rzeczywiście da obu stronom szansę na ten osławiony „win-win”.

Wymianę zamówionych szczepionek na inne leki? Albo rozłożenie płatności w czasie? Cokolwiek, co nie jest próbą wykręcenia się z wiążącej umowy – a zatem podważenia wiarygodności państwa i ministra. 

„The current proposal from Pfizer include [sic!] dose reduction, but still requires the payment of cancellation fee – half the price for a dose that hasn’t even been produced. The charges are literally for unmanufactured doses that have not yet been and will never be produced and thus will not cost Pfizer a penny”. Żelazna logika, prawda? Czytając ten fragment, udziałowcy koncernu nie mają już wyjścia: albo zdadzą sobie sprawę, jak bardzo zbłądzili i oddadzą hołd błyskotliwej myśli ministra, albo będą nosić piętno oszustów i wyzyskiwaczy. Oj.

Minister pisze z przekonaniem, że robi, co do niego należy – i że przemawia jako autorytet moralny: „[…] despite my best will to find a compromise, Pfizer is not ready to show satisfactory level of flexibility […]”. „We still want to believe that Pfizer is not such a company […]”. „As public health interest guardian, I call on Pfizer to […] assume its responsibility towards EU citizens”. 

Zamiast takiej pompy warto skupić się na rozwiązaniach.

2. Zadbać o poprawność.

Dla tych, co lubią poprawnie (ja lubię!), mam takie uwagi do załączonego pisma: 

  • po „Best regards” stawiamy przecinek,
  • po spacji nie stawiamy spacji,
  • uzgadniamy formy rzeczownika i czasownika, żeby czwartoklasista nie wytknął nam, że po “include” brakuje “s”.

3. Nie grozić, gdy się prosi.

Tak, to oczywista rada. Czy pan minister naprawdę wierzy w skuteczność swojej groźno-błagalnej strategii? A może nie chodzi o przekonywanie Pfizera, tylko o pokaz dumy skierowany do innego czytelnika – tego na polskim gruncie? Jeśli tak, to wpływ takiego listu na relacje biznesowe będzie fatalny. Rozmówca wie już przecież, że ministra bardziej niż dobry deal interesuje autoprezentacja. I że wszystko, co zostanie omówione w negocjacjach, może trafić zaraz na Twittera. 

W komunikacji nie chodzi o przeglądanie się w lustrze, tylko o sycącą wymianę.

4. Nie mylić uprzejmości z wyświechtaną konwencją. 

Jeśli w krytyce swojego rozmówcy chcesz zaufać znanej i powszechnej strategii „na kanapkę” (pochwała, krytyka, pochwała), to wiedz, że to strategia prosta i mało wyszukana. Łatwo w niej o potknięcie: czytelnik szybko zdaje sobie bowiem sprawę, że nadawca wcale nie zamierza dbać o relacje, tylko chce przepchnąć swoje stanowisko. A jeśli cała jego argumentacja bazuje na imperatywie moralnym – cóż, brakuje jej biznesowej inwencji. A w związku z tym może nie warto wymachiwać szabelką publicznie. Zamiast wygrać ważną potyczkę, można się poważnie skrzywdzić.


No dobra, kończmy. Nie chodzi przecież o Niedzielskiego. Chodzi o umiejętności. I o takie pisanie, w którym ma się pomysły i dobre rozwiązania, a nie tylko złe emocje i kompleksy.

Jaki z tego wszystkiego wniosek? 

Ano taki:

Jeśli w komunikacji chcesz być twardym graczem, nie odgrażaj się na pokaz. I pisz tak, żeby pisanie popychało świat ku lepszemu – a nie rozdymało ego.

Jak być twardym graczem? List byłego ministra to autokrzywda